Sgàile - Traverse The Bealach

Maciej Niemczak

Śledząc filmowe losy Connora MacLeoda („Highlander”), Williama Wallace'a („Braveheart”) czy Marcusa Aquili („IX Legion”) niejedna niewiasta, tudzież osbnik płci męskiej zachwycali się cudownymi szkockimi krajobrazami w tle. Proponuję Wam godzinną podróż po tym pięknym kraju z przewodnikiem w osobie Tony'ego Dunna, mieszkańca Glasgow, który ubarwia świat swoimi niebanalnymi nutkami. Niektórzy z Was być może kojarzą go z grup Cnoc An Tursa (album z 2017 r. pt. ''The Forty Five'') czy też Falloch (''This Island, Our Funeral'' z 2014 r.), gdzie grał na basie i śpiewał. Były to całkiem cenione na rynku black/folk metalowe grupy, które działają do dziś, ale już bez Tony'ego. Postanowił on bowiem poświęcić się karierze solowej i jako Sgàile (Cień) nagrał i wydał w 2021 roku płytę ''Ideals & Morality''. Bardzo to dobra pozycja, w skład której weszło 8 niepowiązanych ze sobą tematycznie utworów. Ciężka do jednoznacznego zakwalifikowania w nurtach muzycznych, acz urzekająca od pierwszego do ostatniego dźwięku. Tony Dunn na tyle mnie tą płytą zainteresował, że z niecierpliwością czekałem na kolejne wydawnictwo z jego udziałem. No i w połowie stycznia doczekałem się.

Raczej nieczęsto po pierwszym odsłuchaniu coś mnie powala, ale w tym przypadku właśnie to nastąpiło. Ba! Uzależniłem się od ''Traverse The Bealach'' i słucham tego albumu na okrągło nie mogąc się od niego uwolnić! Jest to w pełni koncepcyjna płyta mówiąca o podróży pewnego nomady. Zresztą przeczytajcie co sam autor pisze o swoim pomyśle: ''Historia 'Traverse The Bealach' opowiada o koczowniczym podróżniku w postapokaliptycznej Szkocji, który próbuje zgłębić swój los i zostaje skonfrontowany z żywiołami, Podróżując na północ, walczy po drodze z wewnętrznymi demonami. Tematycznie inspiracją były wydarzenia związane z pandemią, nasza walka ze zmianami klimatycznymi i moja fascynacja długodystansowymi pieszymi wędrówkami". Przez 63 minuty Tony Dunn opowiada historię, której wzloty i upadki są muzycznie akompaniowane w tak budujący i wysysający energię sposób, że słuchacz szybko znajduje się w postapokaliptycznym świecie Szkocji. Kroki, które podróżnik pokonuje obok małych jezior (gaelicki szkocki: Lochan) i podczas przekraczania przełęczy Bealach na Bà (stąd tytuł albumu) są niemal fizycznie odczuwalne przez słuchacza. Opisując mozolny marsz bohatera (i w przeciwieństwie do debiutu) Sgàile wykorzystuje długie, co najmniej ośmiominutowe utwory o klasycznej postmetalowej strukturze; Jednak w przeciwieństwie do współtwórców gatunku (takich jak Neurosis czy Isis) Dunn nie sprawia, że efekt jego muzyki jest przytłaczająco burzliwy, ale o wiele bardziej budujący, zachęcający, niemal porywający. Sgàile nie jest ciężkostrawnym, gniewnym projektem, nie ma w sobie ani mroku, ani agresywności, co należy przypisać również jasnemu, ciepłemu, czystemu wokalowi Dunna. Szkot śpiewa melodyjne leady, włącza nakładające się na siebie ''drugie'' głosy (zwłaszcza w refrenach), co nie tylko zapewnia dużą różnorodność wokalną, ale także nadaje utworom większą gęstość klimatu. Mimo braku mrocznej agresywności, Sgàile nie brakuje tego, o co chodzi w muzyce metalowej. Powściągliwy akompaniament, wielopłaszczyznowa gra na perkusji, rytmicznie grane pasaże... Na froncie gitarowym Dunn błyszczy rozpoznawalnymi riffami i zróżnicowaną grą tworzącą atmosferę gitary rytmicznej i dającą melodię gitary prowadzącej, często przy akompaniamencie mocnych akcentów basowych.

Album otwiera kompozycja "Psalms to Shout at the Void". Sprytnie wciąga słuchacza w podróż powoli narastającym intro, które dzięki klawiszom i akustycznej gitarze jest bardzo łagodne i po prostu przyjemne. Po ponad trzech minutach porywający riff budzi w nas narastającą kipiącą energię potrzebną do przebycia długiej drogi. Esencjonalny, czysty wokal potęguje poczucie bezgranicznej przestrzeni, a gitary, wydające charakterystyczne szkockie brzmienie, dają nam obraz czego możemy się spodziewać na tej płycie. Świetne otwarcie.

Jeśli pierwszy utwór był szybkim marszem, to "Lamentations by the Lochan" przeradza się w sprint. Z zapadającym w pamięć, zapętlonym, melancholijnym głównym riffem, niesamowitym wokalem i potężną sekcją rytmiczną napędzaną dudniącą perkusją i ciężkim basem, jest to podnoszący na duchu, emocjonalnie energetyzujący utwór, przepełniony pasją, do tego stopnia, że mógłby uronić łzę lub dwie dla niektórych słuchaczy zachwyconych jego majestatyczną góralską aurą.

Choć na płycie nie ma słabych punktów, to i tak mam trzy ulubione utwory, które powodują u mnie ciarki na plecach. Pierwszym z nich jest "The Ptarmigans Cry". Metalowe cacko! Dźwięki pełne furii przemieszane z nostalgicznymi nutami dają niesamowity efekt. I jeszcze ten emocjonalny wokal Tony'ego, który sprawia, że w wyobraźni płynę nad tymi wspaniałymi szkockimi pejzażami. W wielu fragmentach słychać brzmienie gitary Andy Revella z grupy Twelfth Night, ale to tylko pokazuje, jakim zdolnym muzykiem jest Dunn.

"Introspect" to najkrótszy utwór na tej płycie. Bardzo spokojny i melodyjny, dający chwilę wytchnienia strudzonemu wędrowcowi. Jest łącznikiem między pierwszą i drugą częścią albumu. A ta zaczyna się niesamowitym "Silence" (moim drugim faworytem). Ten utwór, najdłuższy na albumie, bo trwający 12 minut, jest w przeważającej mierze ciężki, zwłaszcza w początkowej fazie, ale ma imponujące narastanie w środkowej części, które jest punktem kulminacyjnym całego wydawnictwa. Ostatnia tercja utworu jest zauważalnie inna, staje się łagodniejsza wraz ze zmianą rytmu i tempa, z lżejszą pracą gitary i łagodniejszymi chórkami, którym towarzyszy pięknie skonstruowana melodia fortepianu. To zdecydowanie najbardziej ''radiowy'' numer tej płyty. Aż chce się śpiewać razem z Tonym.

"The Broken Spectre" to zdecydowanie spokojniejszy utwór od poprzedniego. Sporo w nim elementów post rocka, a perkusja brzmi jakbyśmy słuchali Killing Joke. Nastrojowy klimat zachęca do przymknięcia powiek i lotu ponad majestycznymi górami. Znakomicie wprowadza w finał tej ekscytującej podróży, jakim jest "Entangled in the Light" (mój trzeci ulubiony utwór). Tony Dunn opowiada w nim o zwycięstwie samotnego podróżnika nad swoimi demonami i że nie ma nad to lepszego uczucia. Muzyka podnosi na duchu i przypomina o niezłomnej woli ludzkiej egzystencji. Wokalista swoim śpiewem wlewa w słuchacza ożywczy powiew optymizmu. Znakomite zakończenie, po którym chce się przeżyć tę podróż raz jeszcze.

Sgàile zaszczycił nas niesamowitym albumem, który w unikalny sposób łączy progresywny power metal z post-metalowym pejzażem dźwiękowym, a jego wyczucie melodii i przepływu piosenek sprawia, że słucha się go z niekłamaną satysfakcją i przyjemnością. Muzyka wartko prze naprzód w sposób, który jest tak spójny i absorbujący, że nie potrzebujesz nawet tekstu, aby śledzić podróż przez Szkocję. Album skierowany jest do słuchaczy, którzy są gotowi pozwolić, aby godzina zmieniających się melodii, aranżacji i nastrojów zadziałała na nich magicznie i wyruszyli w ekscytującą podróż po bajkowych krajobrazach. Płyta jest tak orzeźwiająca, że są chwile, kiedy dosłownie czujesz, jak oddychasz powietrzem i chłoniesz atmosferę, jakbyś wędrował przez majestatyczne szkockie góry, podziwiając ich piękno. Podsumowując, uważam, że ''Traverse The Bealach'' jest albumem, który powinien zagościć u każdego miłośnika muzyki rockowej.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!